Relacja z wyjazdu do Hamburga w czerwcu 2008 na koncert Celine Dion  
 
20-go czerwca ubiegłego roku (2008) byłam w Hamburgu na koncercie Celine Dion a swoje wrażenia opublikowałam później w blogu który mi znajomi założyli. Wiele wody w Łabie i Motławie od tego czasu upłynęło, to i owo widzę dzisiaj już też nieco inaczej, w gruncie rzeczy pierwsze wrażenie jednak pozostało no i Hamburg w ciągu tego minionego roku też się niespecjalnie zmienił. 
 
Tu obszerne fragmenty, a z pierwotnego tekstu skreśliłam jedynie kilka "prywatnych" pasaży jak i relację z samego koncertu. 
Może ta reszta mimo to kogoś zainteresuje ... 
 
Część 1 
 
Nie wiem tak naprawdę gdzie zacząć, więc zacznę chyba od początku. 
 
Zaczęło sie od tego, że kilka dni przed gwiazdką (2007) tato zaprosił mnie do siebie i powiedział mi, że po prawie dwudziestu latach ma zamiar latem znowu na kilka dni do Hamburga pojechać, i nie tylko wziąłby mnie ze sobą, ale na przypadające akurat moje urodziny, zafundował by mi tam też wstęp na jakiś koncert czy musical. Już następnego dnia stwierdziliśmy wspólnie, że do wyboru miałabym takie musicale jak "Dirty Dancing" czy "Lion King", względnie koncerty Kylie Minogue lub Celine Dion, no i właśnie na Dion padł mój wybór. Mówiąc szczerze zdecydowałam sie na nią bez specjalnie długiego zastanawiania się, chociaż niespecjalnie znałam jej piosenki z wyjątkiem oczywiście tej z Titanica, bo wydawało mi się że jest nieco "spokojniejsza", a ja nie za bardzo głośną muzykę lubię. Moimi ulubionymi wykonawcami są: Julee Cruise, Celtic Woman i Enya, a poza tym Nanci Griffith. Tym razem jednak Celine Dion. Czemu nie? 
 
Czas uciekał szybko, a ja cały czas próbowałam zbierać informacje zarówno na temat Celine Dion jak i Hamburga. Do tej pory nie byłam nigdy w Niemczech, znam wprawdzie nieźle angielski, bez wielkiej praktyki, niemiecki natomiast bardzo słabo. Dla taty była Celine Dion wielką niewiadomą a i Hamburga za bardzo nie pamiętał jako że mieszkał i pracował wówczas w zachodniej części miasta, i w śródmieściu tylko dwa czy trzy razy wówczas był. Gdzieś w połowie marca chyba, było małe podniecenie kiedy ze zgrozą stwierdziliśmy, że w tym całym zamieszaniu z zamawianiem biletów, nie zauważyliśmy że koncert był pierwotnie zaplanowany nie w weekend a w środku tygodnia. Ja to nie jestem specjalnie pobożna, rodzinka też nie, ale chyba Święta Celina sprawiła że stał się cud i bez naszej wiedzy koncert przesunięto na piątek 20-tego czerwca.  
Tato kawałek świata już zwiedził, ale jak szczerze dzisiaj przyznaje, pamięć ma zawodną, i po dziesięciu, dwudziestu latach wiele szczegółów a nawet oczywistych faktów ze swoich wyjazdów, głównie do USA, już nie pamięta, poradził mi więc na bieżąco notatki robić, by później, na spokojnie, w sensowne zdania je może spróbować złożyć. Jako tako udało mi się to drugiego i trzeciego dnia (hi hi), tylko w dniu przyjazdu do Hamburga byłam za bardzo zdenerwowana, a i wydarzeń też było za dużo, tak że następnego dnia, w sobotę, musieli mi tato i Andy pomóc przypomnieć co, gdzie i jak. 
 
Wyjechaliśmy z Gdyni w czwartek 19-tego krótko po szóstej wieczorem, tak by jadąc wolno i z przerwami być w Hamburgu w piątek rano, akurat wystarczająco na małą drzemkę, śniadanie, zakwaterowanie się w hotelu no i pierwsze kroki po mieście. Ciekawe, że zarówno przed granicą jak i krótko za nią zatrzymała nas zarówno polska jak i niemiecka policja sprawdzając nam dokumenty. Tego się nie spodziewaliśmy, ale nie było problemu. Nasi przeskanowali nam nasze dowody a Niemcy tylko na nie popatrzyli i mogliśmy jechać dalej. Chyba nasz samochód musiał wyglądać podejrzanie, i stąd ta podwójna kontrola. Pod hotel podjechaliśmy bez problemu około piątej. Autostradą z Berlina wjechaliśmy prawie do środka miasta a stamtąd było tylko jakieś 5 minut normalną ulicą do hotelu. Nawet bez mapy by się nam to udało. Pierwsze pytanie - co dalej? Na check-in w hotelu było jeszcze dużo za wcześnie, tak że do hotelowego garażu wjechać jeszcze nie mogliśmy, postanowiliśmy więc wspólnie jakieś  
zastępcze miejsce do parkowania znalezć i najpierw się nieco przespać jako że i ja prawie nic w czasie jazdy nie spałam. Pasujące miejsce znaleźliśmy 100 metrów za hotelem, ustawiliśmy nasze komórkowe budziki na 11:00 i musieliśmy usnąć prawie równocześnie, bo później nikt z nas nie potrafił powiedzieć komu z nas oczy jako pierwsze się zamknęły. 
Kiedy około 11 tato mnie w końcu obudził świeciło pięknie słońce i powoli zaskoczyłam że jestem nie na skwerku w Gdyni a w Hamburgu. Woda mineralna z butelki odświeżyła mi buzię i w nowym t-shircie poczułam się też od razu lepiej. Prowiant na śniadanie, i szybko szybko, bo szkoda każdej chwili. Na stronie internetowej hotelu pisało, że od niego bardzo blisko do stacji metra "Berliner Tor", a więć w drogę. Tato, z doświadczeniem, zaproponował by w mieście jeździć tylko metrem, bo taniej, szybciej, wygodniej i bezpieczniej, przy czym z tym "bezpieczniej" to chyba była moja nieśmiała uwaga; a więc prosto do metra. Kupiliśmy bilet w automacie na dwie osoby i cały dzień do piątej rano następnego dnia za 8 Euro + kilka centów, i zdecydowaliśmy się pojechać jeden przystanek do środmieścia. Do wyboru mieliśmy linie S1,S2,U2 i U3, chcieliśmy wprawdzie do U2, na peronie okazało się jednak, że z przeciwnej strony peronu już U3 stoi, więc szybko zmieniliśmy decyzję - niepotrzebnie, bo nasz tak i tak poczekał aż U2 przyjedzie. Fajnie jest w Hamburgu, bo w przeciwieństwie do Londynu czy Paryża, nie ma tu żadnych kontroli przy wejściu do stacji metra czy na perony. Wystarczy raz kupić bilet, schować do kieszeni, i można jechać metrem ile i jak często się chce, też wszystkimi autobusami a nawet statkami na Łabie, bez ciągłego wyciągania i chowania biletu. 
Pierwsze minuty w Niemczech i od razu szok. Ludzie w metrze są zupełnie inni niż myślałam. Kiedyś czytałam, że w Niemczech jest 15% obcokrajowców, a tu miałam wrażenie, że najwyżej co piąty na Niemca wyglada. Z głośnika w metrze zapowiedzi w niemieckim i angielskim i to mówione przez dzieci. Fajne.  
"Hamburg Hauptbahnhof" - to tak nazywa się hamburski dworzec główny, gdzie wysiedliśmy. Codziennie wsiada i wysiada tu ponad 450 tysięcy ludzi, i jest on pod tym względem najbardziej ruchliwym dworcem w całych Niemczech, chociaż Hamburg takim wielkim węzłem kolejowym wcale nie jest. Tłok na dworcu spory, ale dopiero następnego dnia, czyli w sobotę, miałam okazję się przekonać co ta przeciętna 450 tysięcy na dzień oznacza. 
Przepchaliśmy się przez tak zwaną "Wandelhalle" w północnej części dworca, która podobnie jak cały dworzec ma już prawie 100 lat, i robi duże wrażenie ze swymi, jak na dworzec, eleganckimi sklepami i restauracjami, w starym otoczeniu. Jak tylko o naszym gdyńskim dworcu pomyślę... W oczy rzucił mi się od razu sklep z kwiatami, z pięknymi zielonymi kafelkami i galeria wokół całej hali na pierwszym piętrze. I wszędzie te obecnie już stuletnie żelazne konstrukcje z czasów ostatniego niemieckiego Kaisera, który notabene ten dworzec osobiście otwierał. Tato nie przypomina sobie jak to tutaj 20 lat temu wyglądało, cały dworzec wyglądał z tego co pamiętał wówczas jakoś inaczej. "Spitalerstrasse" - tak nazywa się ulica wiodąca od dworca z jego zachodniej strony, która prowadzi do placu ratuszowego, a więc do samego centrum miasta. Ulica jest zamknięta dla ruchu kołowego, tak że mogliśmy bez stresu dojść aż do samego ratusza i tam posiedzieć dobrą godzinkę i zjeść coś na obiad. Akurat był na rynku jakiś jarmark kulinarny czy coś w tym rodzaju, tak że okazja była w sam raz. Z placu ratuszowego poszliśmy dalej w kierunku tak zwanego "zewnętrznego Alsteru","Aussenalster" czyli ogromnego jeziora które jest dla Hamburczyków tym czym Central Park dla mieszkańców Nowego Jorku - oazą i miejscem rekreacji w środku miasta. Właściwie to ma Hamburg dwa jeziora, i dwa obok siebie równolegle leżące mosty dzielą to sztucznie w XII wieku spiętrzone "Alster" jezioro. Pod mostami odkryliśmy też przejście tak że można, jeśli ma się czas i pogoda dopisuje, zrobić sobie ładny wielokilometrowy spacerek, odetchnąć świeżym powietrzem i popatrzeć na żeglarzy lub wioślarzy walczących z wiatrem i falami. Wszędzie wokół jeziora zielona trawa, przystanie żeglarskie, mnóstwo biegających i rowerujących ludzi, i cisza przerywana jedynie ćwierkanien ptaków. Około 14:30 wsiedliśmy na przystanku Jungfernstieg do pociągu linii U2, i po 10 minutach byliśmy z powrotem pod hotelem. Jak to dobrze bez samochodu, chociaż z nieba nieco kropi. Check-in, pół po angielsku i pół po niemiecku, windą na czwarte piętro, no i nasz pokój z widokiem na miasto. Poza tym łazienka, nowe ciuchy, "pamiętasz o biletach?", no i siedzimy znowu w metrze linii U2. Tato miał już w Gdyni nieco wątpliwości czy aby nie za wcześnie będziemy próbowali do areny pojechać, bo jak się uprzednio dowiedzieliśmy Color Line Arena otwiera o szóstej i shuttle-busy areny też dopiero od szóstej podobno jeżdżą. Dlatego też postanowiliśmy pojechać najpierw metrem U2 do przystanku "Hagenbeck" a stamtąd do samej areny normalnym autobusem linii 22. I to był świetny pomysł jak się okazało. Przystanek autobusowy był zaraz przy wyjściu z metra a na bus nie czekaliśmy nawet 5 minut. Po kilkunastu minutach byliśmy na miejscu, choć na początku mieliśmy trochę wątpliwości czy też dobrze wysiedliśmy, bo tylko jakaś starsza pani z nami wysiadła i poszła nie tam gdzie się spodziewaliśmy. Pewnie nie lubi Celiny, doszliśmy do wniosku ... ok ... gdzie jest nasza mapa ... jak to dobrze że to akurat skrzyżowanie i są tablice z nazwami ulic ... my jesteśmy tu ... aha ... powinniśmy przejść na drugą stronę, i zaraz powinna być ta nasza arena. No i po minucie była rzeczywiście. Coś tu chyba budują ... chyba jakieś hale ... 
[...] 
Andy nam później wyjaśnił w czym rzecz, a w związku z tym że to i z gdańskiego punktu widzenia ciekawe, kilka słów na ten temat. Jedną z najbogatszych rodzin w Niemczech jest hamburska rodzina Otto, których majątek szacowany jest na około 18 miliardów Euro. I ta właśnie rodzina podarowała miastu 12 milionów Euro na budowę tej tak zwanej "Volksbank-Areny", w której będą się mieściły dwie hale treningowe, nawet z widowniami, dla klubów grających na codzień w Color Line Arenie, w tym jedna do hokeja na lodzie a druga do piłki ręcznej i innych gier zespołowych. W tej hamburskiej drużynie hokejowej grał 5 lat wieloletni reprezentant Polski Jacek Płachta, w drużynie piłki ręcznej będą od nowego sezonu grali też bracia Lijewscy, również reprezentanci Polski. Ta nowa arena jest jednak nie dlatego tak interesująca. Właśnie do rodziny Otto należą między innymi zarówno "Galeria Bałtycka" w Gdańsku-Wrzeszczu, jak i kilka innych objektów tego typu w Krakowie, Szczecinie i w Łodzi. Tyle razy przejeżdżaliśmy już koło naszej galerii lub chodziliśmy tam po sklepach nie mając pojęcia co, kto, jak i dlaczego. Podróże jednak kształcą! Oficjalna nazwa tej firmy to ECE, i mają oni też swoje przedstawicielstwo w Warszawie (www.ece.pl) 
Sama Color Line Arena jest objektem całkowicie prywatnym, wybudowanym bez pieniędzy podatników, ani miasta, ani państwa, a mimo to jest jedną z niewielu tej wielkości w Europie nie przynoszącą deficytu. Jej obecnym właścicielem jest amerykański miliarder Philip Anschutz, i ma on zamiar jeszcze wiele milionów Euro w jej rozbudowę i gastronomię zainwestować. Do niego należy też między innymi "The O2" w Londynie, i nowa, obecnie budowana "O2 World" arena w Berlinie. Zbudowano ją w rekordowym czasie 16 miesięcy, a jej główną zaletą jest bardzo dobra jakość użytych przy budowie materiałów i dobra akustyka. Rocznie odbywa się w Color Line Arenie ponad 100 imprez sportowych, muzycznych i innych, z przeciętnie 9 tysiącami widzów na koncert lub mecz. Normalne bilety na ligowe mecze piłki ręcznej kosztują tu od 10 do 40 Euro, na hokejowe od 20 do 45 Euro, natomiast na koncerty muzyczne płaci się z reguły od 60 do 120 Euro (przeciętne ceny). Arena posiada też ponad 70 lóż, których wynajmowanie kosztuje od 50 tysięcy Euro rocznie (bilety nie w cenie!!!). W arenie pracuje na stałe tylko około 16-18 osób, a gastronomia i służba porządkowa to firmy obce. Na mecze piłki ręcznej wchodzi do areny 13 tysięcy osób a na koncerty maksymalnie do 15 tysięcy. 
Była jeszcze godzina czasu do otwarcia areny, tak że mieliśmy sporo czasu nie tylko obejść ją dookoła, ale także przejść się wokół stadionu piłkarskiego Hamburger SV gdzie, jak mi tato powiedział, rownież Polacy w przeszłości grali; Furtok, Okoński a nawet Saganowski, który się akurat na Euro2008 niespecjalnie popisał, nie tylko on zresztą. W sumie jedenastu byłych lub obecnych piłkarzy z hamburskich klubów grało na tym Euro2008, w różnych drużynach oczywiście. Już po szóstej, a więc szybciutko z powrotem!  
Jak już wspomniałam, nie jestem specjalnie wielkim fanem Celine Dion, lubię jej głos no i buzię ma co tu ukrywać sympatyczną, mimo to byłam jednak bardzo napięta i podekscytowana, był to przecież mój pierwszy koncert w życiu w takiej dużej arenie, i to na dodatek za granicą. Prawie wszystko po raz pierwszy, kompletnie nie miałam pojęcia co mnie oczekuje. Święta Celino, opiekunko wszystkich nerwicowców, ratuj! Kolejka przy wejściu. Nie tym jak się okazało wejściem powinniśmy wchodzić, E2 a nie E1 lub odwrotnie, nie pamiętam, ale nie ma problemu. Nie mamy też żadnych torebek czy plecaków, szybko więc jesteśmy w środku. 
Ojej, ile tu barów, restauracji, kiosków i jakie to wszystko ładne i kolorowe, dobrze pasujące do nazwy Color Line Arena. Zrobiliśmy jedną rundę na dole i chcieliśmy zrobić już drugą by eventualnie jakiegoś hamburgera kupić (hamburgera z Hamburga w Hamburgu), kiedy tato mnie krótko zatrzymał; "Przechodziliśmy właśnie koło informacji, wróćmy się zapytać jak długo po koncercie ten shuttle-bus zwykle jeździ. Obok informacji stoi jakiś pan i rozmawia z jedną z porządkowych, a ja dodaję: "Zapytaj się jeszcze czy ten shuttle-bus po koncercie tylko do jednego przystanku metra jeździ czy może jeszcze do innych?". "To zależy od nastroju kierowcy. Kiedy jest w dobrym to wraca nie do Stellingen, gdzie trzeba 200 metrów do przystanku biegać, a jedzie nieco dalej do stacji Hagenbeck i zatrzymuje się przy wejściu do Metra" - odpowiada nam ten pan po polsku. Ooooooooo ... W ten sposób poznaliśmy Andy'ego. 
[...] 
Na temat samego występu Celiny wiele dodać nie potrafię. Tak sobie teraz myślę, że gdyby nawet jakiś kompletnie niemuzykalny idiota tam by śpiewał, byłabym mimo wszystko tym wszystkim oczarowana. Sound, tancerze, ekrany i światła - wszystko to było takie nierealne - że nie byłam zdolna nie tylko myśleć ale i czuć, i już po pół godzinie naprawdę nie wiedziałam czy siedzę w fotelu, czy może wiszę w powietrzu czy też pływam w wodzie. I do tego jeszcze Celina w tej pięknej garderobie, blisko że ręką sięgnać, czasami ubrana jak księżniczka z bajki, czasami jak panienka z nocnego klubu, głośna i cicha, pełna radości i pełna smutku, dynamiczna jak bokser w ringu i słaba jak mała dziewczynka. 
Tylko kilka jej utworów znałam, miedzy innymi te z jej ostatniej płyty, którą sobie w Gdyni kupiłam, chociaż niespecjalnie zdążyłam je przed wyjazdem polubić. W arenie i na żywo brzmiały one jednak dużo lepiej i były bardziej przekonywujące. Inne dwie lub trzy piosenki też znałam, nie wiedziałam jednak że to ona je wykonywała. Po jakiejś godzinie wymknęliśmy się z loży, mogłabym zostać tam do końca, nie chciałam jednak taty samego zostawić bo było mi w miarę trwania koncertu coraz bardziej żal, ze tak sobie sam tam siedzi. Przed wejściem na normalną widownię musiałam przed drzwiami do bloku trochę poczekać aż się aktualnie grany kawałek skończy, ale nie było problemu, a moje krzesełko było też czwarte czy piąte, nikomu więc specjalnie nie przeszkodziłam. Muzyka nie była za głośna, a mimo to gdy się znowu światła zapaliły byłam kompletnie głucha, chyba jednak bardziej z przeżytych wrażeń niz z powodu tych decybeli. 
Tato po koncercie nic nie mówił, jest i tak bardzo skąpy jeśli chodzi o wypowiadanie opinii, a tu był pod podobnym wrażeniem jak ja, jak mi później powiedział. Pozostaliśmy jeszcze dość długo w naszych krzesełkach, nie tylko dlatego by poczekać na Andy, głównie jednak by ochłonąć z wrażeń. Cały czas miałam w uszach tę muzykę i piękny głos Celiny, ale tak naprawdę to nie chciałam uwierzyć, że to już koniec mojego pierwszego  
wielkiego koncertu w życiu.  
Przyszedł Andy i razem poszliśmy do jakiegoś baru w arenie by coś wypić i wspólnie wrócić do normalnego stanu naszych zmysłów. Oczywiście zapytałam go jak mu się występ podobał, i czy był lepszy lub inny od innych koncertów na których był. "Fajny koncert, prawdopodobnie jeden z lepszych które widziałem, ale każdy z nas ma swoich ulubionych wykonawców, a tym, jeśli nawet nudzą lub są w złej formie, zawsze się wybacza. Krytykować żaden fan nie może, bo gdyby fan był obiektywny to by się fachowcem a nie fanem nazywał". Hi hi!  
Arena podczas koncertu nie była wypełniona aż do ostatniego miejsca. Zapytałam więc dlaczego. "Powodów jest kilka a główny to duża oferta kulturalna i atrakcyjność miasta i okolic, tak że organizatorzy imprez muszą z roku na rok coraz intensywniej się o każdego gościa starać. Też struktura ludności się w mieście zmienia. Wprawdzie ilość mieszkańców jest od 20 lat na mniej więcej na podobnym poziomie, około 2,5 miliona w aglomeracji, to jednak coraz więcej Niemców emigruje z Hamburga, a nowi, zwłaszcza z Europy wschodniej, południowo-wschodniej, Afryki i Azji, mają zupełnie inne problemy, i na chodzenia na koncerty czy imprezy sportowe ich po prostu nie stać. A oferta muzyczna Hamburga jest olbrzymia, i wystarczy tylko na listę spojrzeć kto w ostatnich sześciu latach, z międzynarodowych gwiazd tylko w tej arenie już wystąpił, no i oprócz tej areny są w Hamburgu jeszcze cztery inne sale koncertowe z 2-7 tysiącami miejsc, oraz open-air sceny.  
Ponad dwa miliony widzów odwiedza rocznie sceny musicalowe w Hamburgu, a w ponad stu klubach (m.in. w Docks, Logo, Grosse Freiheit, Grünspann, Fabrik,Kampnagel), dyskotekach i innych podobnych lokalach w weekendy igły nie można wcisnąć. Również oferta sportowa jest w Hamburgu olbrzymia a tylko cztery najbardziej znane kluby w mieście (Hamburger SV, FC St.Pauli, HSV-Handball i Hamburg Freezers), przyciągają rocznie ok 1,8 miliona widzów. Do tego dochodzi atrakcyjne położenie Hamburga, skąd przeciętnie w ciągu godziny jest się samochodem nad Bałtykiem lub morzem Północnym. To wszystko kosztuje, i jako przykład podam dwie znajome rodziny, które tylko na mecze hokejowe wydają w sezonie 1800, względnie 2000 Euro". Arena pustoszała, parkingi też, i Andy zaproponował nam, że zawiezie nas tam dokąd sobie życzymy. Byłam już trochę śpiąca a tato się pyta czy byłoby to możliwe pojechać do hotelu nie najkrótszą drogą, ale przez dzielnicę nocnych rozrywek St.Pauli, gdzie byśmy ewentualnie szklanką wody mineralnej mogli się zrewanżować. "Nie ma sprawy!" Myślę że oboje dokładnie wiedzieli czym się to skończyć musi, a tylko ja byłam taka naiwna nie podejrzewając nic złego w tym czysto męskim pakcie. Grzeczne dziecko myślało, że ten mały objazd tylko o najwyżej 10 minut nasz powrót do hotelu opóżni, St.Pauli to przecież nic innego jak londyńskie Soho, tyle że mniejsze. 
W trakcie koncertu musiało w mieście lać jak z cebra, wszystko mokre i na pierwszy rzut oka niespecjalnie zachęcające do wysiadania z samochodu. Znowu pomyłka. Londyńskie Soho w porównaniu z hamburskim St.Pauli to jak śpiewająca pobożny psalm konająca zakonnica, z Celine Dion po dobrym seksie w "Power Of Love". Ze stacji metra waliły o północy na ulice takie tłumy jak za najlepszych czasów w Polsce do mszy z papieżem. Nie dość tego! Setki policjantów na ulicach, dziesiątki wozów policyjnych, zablokowane ulice, i wszędzie dziwaczne wrzaski na czerwono przebranych typów, obojga płci, dających każdemu do zrozumienia kto tak naprawdę w piłkę grać potrafi. Turcja wygrała akurat z Chorwacją. 
Ulica którą idziemy nazywa się "Reeperbahn", jest jakieś 1000 metrów długa i słynna na cały świat. Oczywiście też o niej czytałam, nie myślałam jednak, zę tu aż tyle tych atrakcji wszelkiego rodzaju. Teatry, kabarety, kluby muzyczne, dyskoteki, knajpy, bary, restauracje, sklepy z artykułami erotycznymi, kasyna gry, dwie olbrzymie sceny na placu przy teatrach, lokale z tańczącymi paniami, małe i wielkie domy uciech, i wszędzie mnóstwo ludzi zarówno na ulicach jak i w lokalach. Na placu obok, z pomnikiem, kluby muzyczne i w każdym głośna muzyka na żywo lub z dysków. Wszędzie też panienki zaczepiające przechodniów i dużo obcokrajowców, do przesady głośnych, chociaż niespecjalnie agresywnych. 
Na chodniku przy kasynie siedzi grupa ohydnie wyglądających brudnych ludzi, 20-50 lat, między nimi jakaś kobieta, a młody chłopak co chwilę wstaje i na trzęsących się nogach wykrzykuje "alles Scheisse (wszystko gó...)". Przechodzimy obok, a oni do siebie po polsku. Dwie ulice dalej na skrzyżowaniu przy "Susi's Show Bar" rozkopana ziemia; "Budują tu plac Beatlesów w kształcie płyty długogrającej. Za dwa miesiące będzie gotowy", wyjaśnia Andy. Jesteśmy na ulicy "Grosse Freiheit", a tutaj do dopiero ruch, lokal przy lokalu, table dance, tajlandzkie domy, seks na scenie "na żywo", kluby muzyczne, dyskoteki i knajpy. To tu znajdował się w latach sześćdziesiątych słynny na cały świat "Star Club", którego największą atrakcją właśnie The Beatles byli. Klubu już nie ma, a na nowym budynku tylko kilka płyt pamiątkowych można dzisiaj znaleźć. Poza tym dziewczyny z Tajlandii, restauracja azjatycka i jakaś inna gdzie ostrą muzykę akurat grają. Naprzeciwko klub muzyczny "Kaiserkeller" gdzie Beatlesi 48 lat temu grali. Chcieliśmy wejść ale się okazało, że trwała tam akurat jakaś impreza, kasa już była zamknięta i wpuszczali wyłącznie ludzi z pieczątką na ręku. Andy zaproponował pójść tą ulicą jeszcze nieco dalej, chociaż ja miałam wrażenie, że nic ciekawego tam już nas nie oczekuje. Złudne przeczucie jak się okazało. Jakieś 100 metrów dalej weszliśmy do małej (może 5 na 10m) muzycznej knajpy. Pełno ludzi, z tyłu na małej scenie grała jakas niemiecka grupa, coś w stylu rock, ale nie za głośno, tak że można było swobodnie rozmawiać. Steffi miała akurat urodziny i cała sala jej " happy birthday" śpiewała. Z tyłu przy barze były jeszcze wolne miejsca, więc bez problemu je zajeliśmy i Andy zaczął opowiadać: "Jesteśmy w klubie I n d r a , który istnieje już prawie 50 lat, i jest jednym z najbardziej legendarnych klubów muzycznych na świecie. Gdyby tego klubu wówczas tu nie było, losy muzyki światowej potoczyłyby się być może zupełnie inaczej. To właśnie tu zadebiutowali w sierpniu 1960 roku na kontynencie Beatlesi, i dokładnie na tej scenie zaczęli swoją wielką karierę. Tutaj gdzie narkotyki i gwałt wówczas na porządku dziennym były, wyrośli z małych grzecznych chłopców z Liverpoolu dojrzali ludzie i wielcy muzycy, którzy tak ogromny wpływ na rozwój współczesnej muzyki rozrywkowej mieli. Ich wielogłosowy styl śpiewania powstał właśnie tu, bo było w tej budzie tak głośno, że wszyscy  
razem musieli do mikrofonów wrzeszczeć by coś do słuchaczy w ogóle mogło dojść. Kiedy pierwszego stycznia 1963 roku opuścili Hamburg po 4 lub 5 sesjach koncertowych, byli już wszędzie znani, a Hamburg pozostał do końca lat sześćdziesiątych muzycznym środkiem świata. Nie Londyn, Nowy Jork, Nowy Orlean czy Mepmhis. To właśnie te dwie ulice, Reeperbahn i Grosse Freiheit były w tych latach celem i marzeniem każdego muzyka, a wszyscy ważni i słynni wówczas tu grali. Z początkiem lat siedemdziesiątych przyszły jednak dyskoteki, i boom na live muzykę się skończył. Ciekawe też, że tacy wykonawcy jak Donna Summer, Les Humphries Singers, Boney M. czy Silver Convention, którzy później na świecie modę na disco rozpowszechnili, prawie wszyscy wylansowani zostali przez niemieckich producentów w konkurencyjnym Monachium". 
 
Andy odwiózł nas do hotelu około drugiej, i umówił się z nami na dziesiątą, by nam Hamburg pokazać. 
 
Część 2 
 
Spaliśmy oboje jak susły pod narkozą, tak że budzik nastawiony na dziewiątą dzwonił i dzwonił i dzwonił i dzwonił i przestał dopiero wtedy, kiedy się tato nad jego podłym losem zlitował. Toaleta i śniadanie w restauracji zajęły nam prawie godzinkę, zdążyliśmy więc samochód do garażu wstawić jako że poprzedniego dnia jakoś okazji do tego nie było, i szybciutko do stacji metra gdzie nasz "przewodnik" już na nas czekał. Bilet już Andy nam wszystkim załatwił, od razu wskoczyliśmy do wagonu, i podobnie jak w piątek, też na następnym przystanku wysiedliśmy. 
 
Co za ruch na dworcu w porównaniu z dniem wczorajszym! "Tak to tu zawsze w soboty, zwłaszcza gdy pogoda jak dzisiaj dopisuje", Andy wyjaśnia, i zaraz dodaje "wskoczymy na sekundę na pocztę, ok?". Nie ma problemu. Przechodzimy tym razem na "Spitalerstrasse" nie przez Wandelhalle a od razu na "Mö". "Mö" to skrócona wersja ulicy "Mönckebergstrasse". Wokół nas kilka dużych domów towarowych chociaż z zewnątrz specjalnie nie widać że to domy handlowe, schowane za fasadami tradycyjnej hamburskiej architektury, ale my wchodzimy raczej niepozornym wejściem do budynku o nazwie "Levantehaus", w którym mieści się dwupoziomowy pasaż handlowy (w Polsce ze względów marketingowych podobne trakty handlowe przeważnie nazywa się "galeriami") między innymi z hotelem Hyatt i pocztą. Usiedliśmy przy stoliku, zamówiliśmy capuccino razy 3 i Andy nas na kilka minut przeprosił. Po powrocie opowiedział nam coś niecoś o mieście, ale zanim to zrobił podarował mi malutki dyktafon cyfrowy, tak że robienie notatek okazało się dalej zbędne. Ta część miasta gdzie się znajdujemy nazywa się "Altstadt"/"Stare Miasto", które powstało w IX wieku, a nieco dalej, bezpośrednio przed kościołem St.Petri zobaczyć można jeszcze stare fundamenty tzw. "Bischofsturm"/"Wieży Biskupiej" z 1040 roku. Ten gród który wówczas tu założono nazywał się Hammaburg, stąd też nazwa Hamburga. "Neustadt"/"Nowe Miasto", powstało nieco później, bo w XII wieku i założone zostało przez grafa Adolpha III ze Szlezwiku, a obie części miasta tworzą obecne hamburskie środmieście. "Levantehaus" leży przy Mönckebergstrasse, jednej z głównych ulic w śródmieściu, która z dworca prowadzi do ratusza. 
 
Idąc w stronę przeciwną dojść można do przyległej do City dzielnicy "St.Georg", która się od "Innenstadt"/"Śródmieścia" tak różni jak St.Pauli od Przymorza. "St.Georg" to dzielnica gdzie wiecej jest sklepów i lokali tureckich czy afgańskich niż europejskich, nie mówiąc już o niemieckich. Poza tym to dzielnica narkomanów i prostytutek ulicznych, zwłaszcza po godzinie 22. To tam mieściły się mieszkania ludzi z ugrupowań islamskich, które w 2001 roku przeprowadziły te zamachy w Nowym Jorku. Wieczorem spotkać tam można na ulicach afrykańczyków i albańczyków z Kosowa handlujących narkotykami, ludzi z bliskiego wschodu, znarkotyzowane prostytutki uliczne w wieku od lat 16, ale i turystów, jako że dużo tam hoteli, nie tylko tych jednogodzinnych. W ostatnich latach sytuacja nieco się poprawiła i dużo sex-sklepów zniknęło, prostytutek też mniej na ulicach widać, a z niektórych to już całkiem zniknęły, jak na przykład z "Lange Reihe", która to ulica powoli powraca do stanu sprzed kilkudziesięciu lat, gdzie znowu chętnie wynajmują mieszkania artyści, nauczyciele czy lekarze. "St.Georg" warto zwiedzać zarówno w ciągu dnia jak i późnym wieczorem. Jedna z tamtejszych ulic to "Danzigerstrasse"/"ul.Gdańska", ładna w tej części gdzie dochodzi do "Lange Reihe". 
 
My jednak idziemy tą "Mö" w stronę ratusza. W tej części City są sklepy raczej drugiej czy trzeciej kategorii, a sklepy i domy towarowe kategorii pierwszej ulokowane są dalej, na granicy Nowego i Starego Miasta. Kilka sklepów poznaję z Galerii Bałtyckiej; Saturn, Deichmann, Fielmann, Peek&Cloppenburg. Nic dziwnego, ECE, a te dwie ostatnie to nawet firmy hamburskie. Przechodzimy obok kościoła St.Petri, który tu sobie już od średniowiecza stoi, a tłok na ulicach niezły. Na dodatek jest też coraz głośniej bo trafiliśmy akurat na coroczny zjazd Harley-Davidsonów, i będzie nam zarówno ich widok jak i hałas cały dzień już towarzyszył. Chyba tysiące tych motocykli w całym mieście, kilka stoi przy "Mö" na chodniku, niektóre droższe niż średniej klasy samochody, a ktoś dodaje, że jeden z nich ma nawet silnik Porsche. Dom Techniczny "Wiesenhavern", z 1895 roku jest najstarszym w Hamburgu, na 4 piętrach ale prawie niewidoczny z ulicy. Po przeciwnej stronie "Mö" dom towarowy Karstadt a obok niego wejście do najdłuższegi pasażu w City - "Europapassage", też obecnie ECE, o długości prawie 200 metrów, na 5 poziomach, ze stacją metra na końcu. Z braku czasu nie zajrzymy również do Kontorhausviertel, około stuletniej dzielnicy leżącej zaraz obok, którą każdy student architektury na świecie zna. Może następnym razem. 
Z powrotem na "Mö", gdzie dwie rzeczy moje szare komórki, już od wczoraj zresztą, permanentnie maltretują. Mimo że jesteśmy dokładnie w centrum takiego gigantycznego ośrodka przemysłowego jakim jest Hamburg, to jednak gdzie nie spojrzeć wszędzie zielone drzewa i gdzie nie spojrzeć wszędzie rowerzyści. Paradoks? Andy dodaje, że w Hamburgu nawet milionerzy do pracy rowerami jeżdżą. Jesteśmy na placu ratuszowym, ale choć i dzisiaj nie starczy nam czasu by go zwiedzić, zajrzymy przynajmniej do holu na dole i na ratuszowy dziedziniec. Przed ratuszem gra orkiestra, a przy wejściu stoi policja, nie bez powodu, jako że w ratuszu urzęduje rząd Hamburga, który jest na prawach kraju związkowego, z własnym parlamentem, ministrami, w Hamburgu nazywanych senatorami, itd. Premier rządu hamburskiego nosi tytuł "Pierwszy burmistrz", i jest nim obecnie Ole von Beust. Z holu na parterze można przejść na piękny dziedziniec, a stamtąd bocznymi bramami ratusz obejść, przejść do placu Grafa Adolpha, obok równie pięknego gmachu Izby Handlowej/"Handelskammer", i wrócić na plac ratuszowy. Wszędzie mnóstwo fotografujących turystów, chyba Japończyków czy Chińczyków, ale też sporo z krajów skandynawskich i Bałkanu, no i turystów mówiących po rosyjsku. Pierwszych Polaków spotkaliśmy dopiero nieco później. Czegoś takiego natomiast jak na Długim Targu w Gdańsku, gdzie połowa to szkolne wycieczki, to raczej tu nie widać, i centrum Hamburga to więcej dla turystów przyjeżdżających do miasta na zakupy, niż dla ciekawskich. 
 
Wzdłuż "Małego Alsteru" idziemy pod arkadami w kierunku "Binnenalster". Wszędzie stoliki przed restauracjami, muzykanci , i wprawdzie masa ludzi, ale jakoś bardziej mi to wszystko na luzie niż u nas wygląda. Ta budowa przy "Binnenalster" to nowa stacja nowej linii metra, ktora będzie gotowa za dwa lata. Przy ulicy stoi też pawilon, gdzie można multimedialnie dowiedzieć się co i jak się buduje. Jest też wirtualna kabina gdzie można usiąść przy kierownicy (?) pociągu metra i przejechać tę nową trasę. Młoda dziewczyna która dała się na to skusić robiła to dobrze, tyle że hamulców raczej nie używała, no i ku rozpaczy wirtualnych pasażerów nie na każdym przystanku się zatrzymywała. W związku z tym, że część nabrzeża zajmuje obecnie budowa, miasto wybudowało 120 metrowe molo do jeziora, gdzie statki wycieczkowe mogą zacumować. Jeden z nich, "St.Georg" to prawdziwy zabytek, pływający już od 1876 roku, na parę oczywiście. Tak dobrze utrzymany że wygląda jak nowy. Prawie luksus. 
Idziemy dalej ulicą "Jungfernstieg" i dopiero z bliska widać jakie tu piękne domy handlowe i biurowe. Wszystkie tak świetnie utrzymane, jakby dopiero wczoraj oddane do użytku. W Hamburgu był zawsze zakaz budowania budynków wyższych niż 100 metrów, i dopiero kilka lat temu limit ten zmieniono do 110 metrów. Zamiast budować w centrum miasta jeden 200-metrowy wieżowiec, zmusza się w ten sposób inwestorów do budowania lub restaurowania dziesięciu budynków 20-metrowych, co jest wprawdzie kosztowniejsze, ale bardziej korzystne jeśli chodzi o jakość, wygląd i "wartość" miasta. Sytuacja na dzień dzisiejszy jest taka, że z małymi wyjątkami, wszystkie luki z centrum miasta w ten sposób zniknęly. Budynki mające niekiedy nawet mniej niż 20 lat, są gruntownie odnawiane, czy często nawet burzone, jak na przykład 4 budynki, częściowo z lat osiemdziesiątych, stojące bezpośrednio przy operze.  
 
Jesteśmy na skrzyżowaniu ulic "Jungfernstieg" i "Neuer Jungfernstieg". Z lewej strony przy "Jungfernstieg" dwa domy towarowe, "Alsterhaus" i "Hamburger Hof" . Ten pierwszy otwierał przed laty Karol, książę Walii/Prince Charles, tak że za kilka lat Hamburczycy będą się prawdopodobnie tym mogli chwalić, że jeden z ich sklepów jakiś tam król otwierał. Koniec żartów, ale tak naprawdę, to ma Hamburg bardzo bliskie kontakty z Anglią, a powodem tego jest fakt, że po wojnie miasto leżało w brytyjskiej strefie okupacyjnej. Nawet księżniczka Diana chętnie przyjeżdżała tu na zakupy, bo mogła w Hamburgu stosunkowo spokojnie i bez natrętnych fotografów po ulicach spacerować. Z prawej strony przy ulicy "Neuer Jungfernstieg" hotel "Vier Jahreszeiten"/"Cztery Pory Roku", jeden z trzech hamburskich hoteli należących do kategorii "The Leading Hotels of the World". Wprost przed nami sklep firmowy hamburskiej firmy NIVEA (właściwie Beiersdorf), ale my idziemy w kierunku "Colonnaden", może najładniejszej ulicy w mieście. Ta część "Nowego Miasta", to tradycyjnie już dzielnica muzyczna Hamburga. Tu powstała w 1678 roku druga po Wenecji opera w Europie, z tą częścią Hamburga związane są takie nazwiska jak: Gustav Mahler, Johannes Brahms, Felix Mendelssohn-Bartholdy, Piotr Czajkowski, Georg Friedrich Händel i ... The Beatles. W głowie mi się kręci gdy słyszę te wszystkie słynne nazwiska.  
 
Idziemy około 50 metrów i z lewej strony ulicy trafiamy na niepozorne wejście do pasażu handlowego "Gänsemarkt", który prowadzi nas na plac o tej samej nazwie. Chociaż "Gänsemarkt" oznacza "Gęsi rynek", nigdy gęsi na tym placu nie widziano, a nazwa pochodzi od nazwiska właściciela kilku budynków przy placu, gościa który się Goos nazywał. Na tym ładnym placu stoi pomnik Lessinga, najwybitniejszego przedstawiciela niemieckiego Oświecenia, który w teatrze "Hamburger Theater" był zatrudniony, a poprzednio kilka lat też we Wrocławiu pracował. Sporo młodych ludzi siedzi pod pomnikiem, i ruch też spory.  
Idziemy dalej ulicą "Gerhofstrasse" i wchodzimy do najstarszego hamburskiego pasaż handlowego - "Hanseviertel"/"Dzielnica Hanzeatycka". Andy koniecznie chciał tu zajrzeć, bo trwała tu akurat wystawa nagrodzonych w 2007 roku zdjęć przyrodniczych. Niewielka wystawa, może około 20 zdjęć, ale naprawdę ciekawe. "Hanseviertel" jest ciekawym pasażem, ma kilka traktów i można tu łatwo zabłądzić. Wychodzimy na ulicę "Grosse Bleichen", może 30 metrów i wchodzimy do następnego pasażu "Alte Post"/"Stara Poczta". Wygląda tak jak inne, ale w związku z tym że już nie odpowiada nowoczesnym wymogom, mimo że ma zaledwie około 15 lat, będzie kompletnie wyburzony i tylko mury zewnętrzne pozostaną. Każde inne miasto byłoby szczęśliwe taki pasaż mieć, ale w Hamburgu to wymogi inne. Wychodzimy z pasażu a tu szok na widok kanału i wszystkich tych restauracji na mostku i na wodzie, z chyba setkami stolików. Wrażenie jakbym gdzieś nad morzem śródziemnomorskim a nie w Europie północno-środkowej była. I te piękne domy biurowe nad tymi kanałami, które się w Hamburgu Fleety nazywają, jak z bajki. Wieczorem to musi tu być pięknie, może będzie okazja jeszcze raz tu zajrzeć. Dopiero co wyszliśmy z pasażu "Alte Post", i już znowu do następnego - "Galeria-Passage". Wszędzie czarne i białe marmurowe płyty, w stylu jakby włoskim. Bajka. Znowu na ulicy "Grosse Bleichen", może 50 metrów w lewo i następny pasaż - "Kaufmannspassage". Tutaj to sklepy i galerie ze sztuką, obrazy, grafiki, wysokie atrium , wychodzimy uroczym przejściem nad kanałem, przepraszam nad fleetem, i jesteśmy na ulicy "Neuer Wall". W głowie mi się powoli kręci, gdy się dowiaduję, że to jedna z trzech najbogatszych ulic w Niemczech z wieloma znanymi i luksusowymi sklepami i butikami. Idziemy w prawo, a ja tylko do witryn zaglądam by na ceny popatrzeć. Nie zawsze są ... 170 Euro za koszulę męską ... to dużo czy brać szybko bo okazja? 
 
Koniec ulicy, i wszędzie tylko te fleety i mosty. Hamburg ma prawie 2500 mostów, dowiaduję się przy okazji. Skręcamy w lewo, na nad nami pociąg metra linii U3 hałasuje, który to w tym miejscu kończy około dwukilometrowy odcinek biegnący nad ulicami i nad Łabą. Atrakcja turystyczna sama w sobie, zwłaszcza jadąc w pierwszym wagonie za oszkloną kabiną maszynisty.  
Pójdziemy teraz w kierunku kościoła "St.Nikolai", do następnego fleetu, zobaczymy ulicę "Deichstrasse" a stamtąd już blisko do "Miasta Spichrzów" i do znajdującej się w budowie nowej dzielnicy Hamburga o nazwie "HafenCity." Nie mamy innych propozycji, więc się bez protestu zgadzamy!  
Kościół St.Nikolai w stylu podobnym co katedra w Kolonii, zburzony został w trakcie alianckich nalotów w 1943 roku. Wieża jednak ocalała, i jest dzisiaj coś w rodzaju pamiątki antywojennej. Po zakończeniu budowy był też najwyższym budynkiem na świecie, a obecnie można windą na platformę widokową wjechać, która się na wysokości 73 metrów mieści. 
Jedziemy. Z nami w kabinie czteroosobowa rodzina ze Skandynawii, a mama cały czas oczy ma zamknięte kiedy jedziemy. Mimo że to tylko 73 metry, to jednak widok jest wspaniały, zwłaszcza na te dwa jeziora, na drugi co do wielkości port w Europie i na "Miasto Spichrzów" oczywiście. Po dziesięciu minutach jesteśmy znowu na dole, przechodzimy przez ulicę po ktorej Harleye-Davidsony się mocą swoich silników popisują, i przekraczamy tak zwany "Nikolaifleet". W roku 1842 prawie cały Hamburg się w trakcie tak zwanego "wielkiego pożaru" spalił, a resztę załatwili alianci pod koniec wojny. W efekcie jedynie 5 uliczek ze starą, tradycyjną, hamburską zabudową pozostało, a jedna z tych uliczek, ktorą udało się ocalić to "Deichstrasse". Uliczka w rzeczy samej przeurocza, jej widok jednak jest ze strony fleetu, względnie wyspy Cremon, bardziej na świecie znany niż ten ze strony lądu. Bardzo przytulne są też restauracje mieszczące się w każdym z tych domków, tak że tłok był wszędzie niezły, więc wzięliśmy stolik na zewnątrz. Obiad.  
 
Idziemy do "Miasta Spichrzów","Speicherstadt", coś w rodzaju gdańskiej wyspy spichrzów, tyle że większej, bo o długości/szerokości 1700 na 150-350 metrów, z około 100 budynkami i nawet z własnym ratuszem. Hamburskie "Miasto Spichrzów" nie ucierpiało na szczęście w czasie wojny tak bardzo jak inne części miasta, tak że jest obecnie jedynym tego typu i tej wielkości starym zespołem magazynów portowych na świecie. Będzie też prawdopodobnie jednym z następnych kandydatów do Listy Światowego Dziedzictwa Kulturowego i Przyrodniczego UNESCO. Na początku XX wieku, kiedy Hamburg był największym portem na świecie, "Miasto Spichrzów" było centrum przeładunku prawie wszystkich produktów, i jeszcze do lat 60-tych ub. stulecia przeładowywano tu najwięcej na świecie kawy, herbaty i dywanów. Też przyprawy i kakao. Ciekawe, że cały port hamburski był do niedawna portem bezcłowym, i dopiero od kilku lat "Miasto Spichrzów" już nim nie jest. Powód? Już w latach siedemdziesiątych postawiono w Hamburgu na kontenery i zbudowano nowe nabrzeża do ich obsługi po przeciwnej stronie Łaby. Na terenach bezpośrednio przyległych do "Miasta Spichrzów" buduje się obecnie wspomnianą już nową dzielnicę "HafenCity", a samo "Miasto Spichrzów" też zmienia swój charakter. Do byłych magazynów na kawę, kakao, czy przyprawy, wprowadzają się obecnie artyści, instalowane są muzea, szkoła musicalowa, butiki, centra mody, biura, knajpy i restauracje. Magazyn gdzie jeszcze do niedawna przechowywano kakao buduje się praktycznie od nowa, i za dobre 2 lata mieścić się tam będzie ta nowa filharmonia, 5-cio gwiazdkowy hotel i luksusowe mieszkania. 
 
XVIII i XIX-wieczne magazyny w stylu neo-gotyckim robią duże wrażenie, zwłaszcza w otoczeniu tych wszystkich kanałów, oraz dużych i mniejszych mostów. Przechodząc wzdłuż kanałow widać wszędzie handlarzy dywanów w magazynach, i prawie wszyscy to Irańczycy. Są też inne firmy typu eksport-import, ale zdecydowanie najwięcej jest tu firm handlujących dywanami. W jednym z innych budynków mieszczą się natomiast dwie inne duże atrakcje turystyczne miasta: "Miniatur Wunderland" największa na świecie instalacja miniaturowych kolejek i "Dungeon". Hamburski Dungeon podobnie jak "London Dungeon" jest gabineten grozy, którego wątki opierają się na historii Hamburga - pożaru miasta w 1842 roku, powodzi z XVIII wieku, bitw morskich z piratami w okresie Hanzy, itp. Uciecha głównie dla dzieci, podobnie jak "Miniatur Wunderland", tyle że w tym drugim przypadku zdecydowana większość zwiedzających to jednak dorośli. Zastanawialiśmy się czy wejść, bo byliśmy już ciekawi jak ponad 800 pociągów na 12 kilometrach torów w ruchu wygląda, ale czas szybko leciał, a wejść na godzinę czy nawet dwie nie warto było. Przynajmniej cztery do sześciu godzin jest potrzebne, by wszystkie te cuda jako tako zobaczyć, powiedział Andy. Jest siedem tematów: Hamburg, USA, Szwajcaria, Góry Harz, Alpy, miasteczko Knuffingen, Skandynawia z pływającymi statkami, i wszystko to trzeba koniecznie zarówno w normalnym jak i w "nocnym" oświetleniu, które się automatycznie co 15 minut zmienia, zobaczyć. Poza tym nie wiedzieliśmy jaka jest kolejka przed kasą mieszczącą się na trzecim piętrze budynku, godzina czekania nie jest ponoć wyjątkiem co biorąc pod uwagę, ze przeciętnie 2500 ludzi dziennie "Miniatur Wunderland" zwiedza jest zrozumiałe. Ruch przy wejściu na dole był spory, nogi nas już troszeczkę bolały, tak że zrezygnowaliśmy. 
 
Niedaleko "Wunderlandu" znajduje się centrum informacyjne HafenCity gdzie bardzo ładnie zobaczyć można jak ta nowa dzielnica miasta, w której mieszkać i pracować będzie około 50 tysięcy osób, za 15 lat będzie wyglądała. Z ponad 120 budynków obecnie lub wkrótce tam budowanych, przynajmniej trzy będą architektonicznymi cudami na skalę światową: nowy komplex wydawnictwa "Der Spiegel", "Science Center" słynnego holenderskiego architekta Rem Koolhaas'a, oraz nowy budynek filharmonii hamburskiej Elbphilharmonie szwajcarskich architektów Herzog&de Meuron, którzy miedzy innymi też stadion olimpijski w Pekinie projektowali. Zwłaszcza ten ostatni projekt wygląda niesamowicie, a sam pomysł ze starego magazynu na kakao gmach filharmonii o wymiarach 90x60 metrów i wysokości do 110 metrów zrobić, jest genialny. W nowym gmachu mają się też odbywać koncerty muzyki pop, być moż kiedyś Celine Dion lub Enya tam wystąpią!  
Ile HafenCity będzie kosztowało, i kto jest inwestorem? Na całą dzielnicę wydadzą inwestorzy przynajmniej 10 miliardów Euro, z czego na miasto przypadnie nieco więcej niż miliard, włącznie z przystankami metra na terenie HafenCity. Od osób prywatnych zebrano do tej pory już ponad 60 milionów Euro, głównie na budowę filharmonii, więc resztę zapłacą prywatni inwestorzy. Teren budowy jest ogromny, i już w tej pierwszej fazie ma około 30 hektarów (przeciętnie 300x1000 metrów) z planowanych 155, tak że nie jest łatwo zachować orientację. My przeszliśmy obok "tarasów Magellana" do punktu widokowego przy nabrzeżu gdzie też zawsze "Queen Mary 2" cumuje (zawita tu znowu pod koniec lipca i sierpnia), i obok "Marco Polo" i "Vasco da Gama" tarasów poszliśmy w kierunku nowobudowanego gmachu filharmonii. Chociaż była sobota to prawie wszędzie był ruch na budowach, i jak się przekonać mogliśmy, pracowali tam prawie wyłącznie Rumuni. Polaków nie spotkaliśmy żadnych, ale jak Andy nas zapewnił, pracują i tu, i jest ich nawet sporo. Dopiero stojąc pod murami tego starego magazynu, w którego wnętrzu budowana jest nowa hamburska filharmonia, można sobie wyobrazić jaki to ogromny gmach kiedyś będzie. Nie tyle wysokość, chociaż 110 metrów na 28 piętrach to też nieźle, ale przede wszystkim wymiary stojącego w wodzie starego magazynu są imponujące. Jak będzie filharmonia gotowa, to z Gdyni na pieszo nawet pójdę żeby ją zobaczyć.  
 
Wsiadamy na statek żeby Hamburg z Łaby zobaczyć. W Hamburgu jest wiele firm turystycznych organizujących wycieczki statkami po Łabie lub do portu, ale jeśli ma się bilet na cały dzień do metra, to można miasto też wszystkimi autobusami i statkami kilku linii wszerz i wzdłuż Łaby zwiedzać. Jest to dużo bardziej wygodne i tańsze niż na przykład w Londynie, a statki płyną co 15 minut. Mimo że mieszkam w Gdyni i szczurem lądowym wcale nie jestem, jestem nieco podniecona, w końcu poza trójmiastem czy na Hel jeszcze nigdy na obcych wodach nie pływałam. Tłok wprawdzie bardzo duży, ale udało nam się zdobyć miejsca na górze i to na dziobie, tak że widok mieliśmy znakomity. Statek płynie około godziny, najpierw do dzielnicy miasta zwaną Finkenwerder, gdzie te wielkie Airbusy produkują, i wraca tą samą trasą. Nie byłoby więc potrzeby wysiadania. Andy zaproponował jednak by w drodze powrotnej na kilku przystankach mimo wszystko wysiąść, trochę się w okolicy rozejrzeć, i następnym statkiem do następnego przystanku popłynąć. Mijamy port jachtowy, mnóstwo jachtów i małych lub większych statków, a na tle miasto i rzucający się w oczy kościół "St.Michaelis" oraz gmach wydawnictwa "Gruner+Jahr", znany także z wielu gazet i czasopism wydawanych w Polsce.  
 
Po kilku minutach zatrzymujemy się na pierwszym przystanku, "Landungsbrücken", ale nie wysiadamy. Mnóstwo ludzi na nabrzeżu, na pontonach czy na molach, i wszędzie małe lub większe lokale na otwartym powietrzu, kilometr za kilometrem lub mila morska za milą, jak by stary marynarz powiedział. Z lewej strony stocznie z ogromnymi pływającymi suchymi dokami w tym jeden który może przyjmować statki o długości do 360 metrów, a trochę dalej port, kontenery, rafinerie ropy i znowu kontenery. Po prawej krajobraz się powoli zmienia, coraz więcej zieleni, nowoczesne biurowce, jeden nawet w kształcie statku, plaże z opalającymi się ludźmi, holowniki, stare małe i duże łodzie żaglowe, znowu długa piaskowa plaża, i nawet ludzie w wodzie się kąpią. "Nie jest to niebezpieczne?", pytam się. "Nie ma problemu jeśli chodzi o jakość wody. Po tym jak w byłej Czechosłowacji i NRD wszystkie fabryki odprowadzające ścieki do Łaby lub jej przypływów zamknięto, wzlędnie jak wyposażone je w filtry, jakość wody tak się poprawiła, że można obecnie bez problemu znowu łowić ryby w rzece, i je potem oficjalnie sprzedawać. W samym porcie też się sytuacja poprawiła w momencie gdy setki małych i anonimowych statków zostało przez duże kontenerowce zastąpionych, a takie można obecnie łatwiej przy pomocy odpowiedniej techniki kontrolować. Niebezpieczne jest kąpanie dla dzieci, dlatego że metrowe fale powodowane przez wielkie statki, n.p. 320 metrowe 100-tysięczniki 'Hamburg Express' czy 'Shanghai Express', są często przez kąpiących niedoceniane, i powodowały już kilkakrotnie groźnie wyglądające incydenty". Z daleka widać "Blankenese", przepięknie położoną na wzgórzach, bajkową dzielnicę bogatych hamburczyków, a z lewej widać już zakłady Airbusa, gdzie m.in. też A380, największe obecnie produkowane samoloty pasażerskie świata się montuje. Statek jednak do samych zakładów EADS nie płynie, i skręca przed nimi w lewo. Wszyscy wysiadają? Guzik. Okazuje się, że nie tylko my zwiedzamy Hamburg w ten sposób, i po 10 minutach prawie wszyscy udajemy się w drogę powrotną.  
 
Opuszczamy statek na pierwszym przystanku o nazwie "Neumühlen". Te łodzie, które widzieliśmy ze statku należą do muzeum starych statków "Övelgönne". Kilkanaście starych statków i żaglówek odpoczywa tu po zasłużonej, niekiedy stuletniej pracy, też stary lodołamacz parowy "SS Stettin" z roku 1933, chyba że akurat Szczecin lub Kilonię odwiedza. Zaraz obok muzeum zaczyna się plaża, a wzdłuż niej malownicza uliczka ze starymi rybackimi domkami, jeszcze z czasów kiedy z połowów w Łabie żyć można było. Ta część miasta jest bardzo lubiana przez spacerowiczów i uprawiających sport ludzi ze wszystkich warstw społecznych, zarówno milionerów jak i żebraków. Latem na tej około dwukilometrowej plaży rozpala są wieczorami ogniska, muzykuje się, psoci i grilluje. Jest tu też mnóstwo restauracji, jadna przy drugiej. Nie czekamy na statek, i idziemy do następnego przystanku pieszo, nieco więcej niż kilometr, więc nie ma tragedii. Spacerujemy wzdłuż Łaby i mijamy przystań z kilkunastoma holownikami, prawie wszystkie mają załogi holenderskie. Globalizacja!  
 
Z daleka widać już spory biurowiec w kształcie statku ze spacerującymi na dachu ludźmi, pomysł hamburskiego architekta pochodzenia irańskiego. Jak siły dopiszą to wejdziemy na dach, postanawiamy wspólnie. Dopisały, wiec zdobyliśmy szczyt i tego statku, ostatnimi rezerwami wprawdzie, ale zdobyliśmy. Najpierw jednak kilkuminutowy odpoczynek zanim się rozejrzymy gdzie właściwie jesteśmy. A widok z góry na cały port jest świetny. Na wprost nas najdłuższy i najwyższy bo 3,6-kilometrowy i 135 metrów wysoki most w Hamburgu - "Köhlbrandbrücke". Z prawej port kontenerowy, rafineria ropy naftowej no i zakłady Airbusa. Po lewej natomiast centrum miasta, "Miasto Spichrzów" które już znamy, a nieco bardziej w prawo od nich stocznie produkcyjne i remontowe. Ładnie też widać cały ten wielokilometrowy południowy brzeg Łaby, pełen spacerujących, siedzących na powietrzu w barach, kafejkach i restauracjach, czy grających w siatkówkę plażową ludzi. Sopoćkowo się nie umywa! Jeszcze 15 minut odpoczynku i schodzimy w dół. Na statek czekamy zaledwie kilka minut, wsiadamy, i po pięciu minutach na przystanku "Fischmarkt", "Targ Rybny" znowu wysiadamy. Tutejszy Targ Rybny jest znany na cały świat, i 46 lat temu odegrał on nawet niejaką rolę w biografii Beatlesów. Według wiarygodnych relacji świadków, na tym właśnie rynku w pewną niedzielę o szóstej rano małego świniaka tak długo niejaki John Lennon gonił, aż go złapał. Wróciwszy z nim do hotelu zrzucił go ponoć z hotelowego balkonu, i w ten sposób to słodkie stworzenie do historii wpisał. W każda niedzielę, od 5 do 10 rano ma tu miejsce targowisko Altonaer Fischmarkt, na którym nie tylko rybami się handluje. Do 80 tysięcy osób bierze w tym spektaklu udział, przy czym ważniejsza zarówno dla turystów jak i rodowitych mieszkańców miasta jest jego niepowtarzalna rynkowa atmosfera, niż samo kupowanie. Wielu sprzedawców to już legendy, a w innych miastach kopiuje się nawet ten styl sprzedaży jako "W stylu Hamburger Fischmarkt".  
 
Ta część miasta zmienia swoje oblicze już od kilku lat. Gdzie kiedyś puste i opuszczone stare budynki stały, wprowadzają się teraz dobrze prosperujące agencje reklamowe, firmy mody, artyści, itd. Wiele się tu też jak widać buduje i restauruje, a gotowe plany dalszego rozwoju czekają w kolejce do realizacji. Również oferta kulinarna jest tu bardzo ciekawa, a jedna z tutejszych restauracji uznawana jest nawet za najlepszą w Hamburgu, tak że szefów innych państw miała nawet okazję już gościć. Budynki tutaj są nieco podobne do tych z "Miasta Spichrzów", ale że tam żadnego od środka nie widzieliśmy, postanowiliśmy wejść tutaj. No i szok, bo w środku to jak w luksusowej galerii, a i ludzie to też jakby z innej planety, tak że poczułam się trochę nieswojo. "Ci ludzie z branży reklamowej to bez problemu 20-30 tysięcy Euro w miesiącu zarabiają", wtrącił Andy gdy z budynku wyszliśmy. Ulice dla ruchu kołowego były zamknięte bo jakieś biegi dla kobiet w różowych koszulkach przeprowadzano. Następny przystanek to "Landungsbrücken". Tu bije właściwie serce nie tylko hamburskiego portu ale i całego miasta. Na początku XX wieku kiedy Hamburg był największym portem świata, wszystko się własnie wokół tego punktu kręcilo. "Landungsbrücken" to nic innego jak "przystanie" dla cumujących lub opuszczających port statków. Tu, gdzie obecnie wyłącznie statki turystyczne cumują, wychodziły w morze statki do Ameryki, a trzeba pamiętać, że Hamburg był przed stu laty najważniejszym punktem emigracji zarówno dla Europy środkowej jak wschodniej. Tutaj też z reguły wychodzili na ląd marynarze ze statków, nic więc dziwnego, że wokół leżącej w pobliżu (ok. 500 metrów) ulicy "Reeperbahn" wszędzie knajpy budowano i domy uciech powstawały.  
 
Idziemy dalej wzdłuż nabrzeża w kierunku na wschód i mijamy jak wszędzie tysiące spacerowiczów. Przepychanki jednak nie ma. Dzisiaj znowu jakiś tam mecz w telewizji, tak że wiele ludzi pewnie w domu przed telewizorami, myślę sobie głośno. "No to zapraszam was do restauracji portugalskiej. Portugalczycy już odpadli, to restauracja powinna być pusta" proponuje Andy. Daleko? "Nie, może z 200 metrów". Restauracja portugalska mieściła się ku naszemu zaskoczeniu w dzielnicy ... portugalskiej, i była jedną z może dwudziestu innych portugalskich i hiszpańskich restauracji w tej części miasta. Jedna przy drugiej. Portugalska, portugalska, hiszpańska, portugalska, hiszpańska, portugalska, portugalska, itd. Nie do wiary! Nasza prognoza, że Portugalczycy w domach rany liżą i na wspólne biesiadowanie nie będą mieli ochoty okazała się niespecjalnie trafna. Wszędzie prawie pełno, ale co za cud, w jednej bez telewizora jest faktycznie kilka wolnych stolików. I tak powoli dobiegł końca nasz 11-godzinny hamburski maraton. Nóg nie czułam zupełnie, ale nic to, jak Wołodyjowski mawiał. 
 
Koniec 
 

 
INFORMACJE O HAMBURGU  
 
Hamburg to wspaniałe miasto, jestem tu już wprawdzie po raz trzeci, niestety zawsze tylko na krótko, tak że nie miałam jeszcze okazji wszędzie być, jak na przykład w Harburgu. Za to jak widzę te zdjęcia to uwierzyć nie mogę, że może tu być brzydka pogoda. Trzy razy, w sumie jakieś dwa tygodnie i zawsze była piękna i słoneczna. Specjalnie dla mnie pewnie. 
 
Ogromny wpływ na charakter miasta ma moim zdaniem woda, zarówno Łaba jak i Alster. I mimo że miasto leży 130 km od morza, to jest bardziej morskie niż na przykład Gdańsk, który zaledwie ma kilka km do morza. Nic więc dziwnego że należy do dziesiątki najczęściej turystycznie odwiedzanych miast w Europie, i to nie tylko z powodu St.Pauli. Miasto jest pełne kontrastów i uroczych zaułków, a poza tym ma masę atrakcji sportowych, i muzycznych, tylko pieniądze trzeba mieć, bo bilety na musicale czy mecze i koncerty w Colorline-Arenie jak na moje warunki bardzo drogie. 
Polecam stronę internetową znajomego fotografa, który wprawdzie fotografuje prawie wyłącznie imprezy sportowe i muzyczne, ale miasto też zna świetnie i chyba wszystlich architektów starych hamburskich budowli na pamięć.
 
Niestety w poniedziałek wracamy do domu i nie tak prędko bedę miała okazje znowu tu przyjechać. 
 
Po mojej pierwszej wizycie w czerwcu ubiegłego roku zebrałam nieco informacji o Hamburgu, tak mi się to miasto podobało, jeśli więc kogoś to interesuje to może czytać dalej. Te informacje przetłumaczyliśmy później na niemiecki, tak że można je też na tej stronie znaleźć 
 
Przy okazji - hamburski ratusz można normalnie zwiedzać. Ma przepiękne hanzeatyckie komnaty, obrazy, malowidła, itd. Bajka. 
 
Kilka liczb i faktów dotyczących Hamburga: 
 
Na początek trochę historii 
 
810 Karol Wielki ("ojciec Europy"), postawił między rzekami Bille i Alster kościół na chrzty 
832 Pierwsza pisemna wzmianka dotycząca "Hammaburg" 
834 pierwsze monety bite w Hamburgu 
845 miasto zajęte przez Wikingów i zburzenie Hammaburg 
1060 podział miasta na "Nowe miasto" i "Stare miasto" 
1124 po raz pierwszy rzeka Alster spiętrzona przez księcia Alolfa I 
1189 Cesarz Fryderyk I Barbarossa przekazuje miastu "wolny list" przyznający mu wiele przywilejów handlowych 
Ta data jest do dzisiaj corocznie obchodzona jako "urodziny portu"/"Hafengeburtstag" 
1227 budowa pierwszego klasztoru w Hamburgu, Św.Marii-Magdaleny, Ojców Fanciszkanów 
1401 ścięcie Klausa Störtebeckera, pirata za czasów Hanzy 
1418 ukończenie budowy kościoła St.Petri (Św.Piotra) 
1450 ukończenie budowy kościoła St.Kathartinen (Św.Katarzyny) 
1479 oddanie do użytku pierwszej biblioteki publicznej w Niemczech 
1529 Hamburg jest potestancki 
1558 pierwsza giełda papierów wartościowych w Niemczech otwarta w Hamburgu 
1604 pierwszy dom sierot otwarty w Hamburgu 
1618 Hamburg ogłoszony Wolnym Miastem 
1619 "Hamburger Bank" otwarty (działa do dzisiaj) 
1619 Hamburg jest największym miastem w Niemczech 
1665 izba handlowa "Commerzdeputation" otwarta 
1673 pierwsze publiczne oświetlenie ulic oddane do użytku, 400 lamp na tran 
1676 otwarcie "Hamburger Feuerkasse" (ubezpieczenie, działa do dzisiaj) 
1678 pierwsza opera w Niemczech otwarta przy placu "Gąsemarkt", druga w Europie 
1787 liczba mieszkańców po raz pierwszy przekracza 100 tysięcy 
1819 od tego roku Hamburg nosi tutuł "Wolne i Hanzeatyckie Miasto Hamburg" 
1842 perwsza linia kolejowa w Hamburgu - "Bergedorf-Hamburg" 
1842 wielki pożar niszczy całe środmieście miasta, od "Deichstrasse" do ulicy "Brandende"/"Koniec Pożaru" przy dworcu głównym 
1846 po raz pierwszy ulice oświetlone nocą latarniami gazowymi 
1871 Hamburg zostaje miastem federalnym, z celnego punktu widzenia pozostaje jednak niezależny 
1881 pierwsza sieć telefoniczna w mieście, z 206 użytkownikami 
1882 w Hamburgu palą się pierwsze lampy elektryczne 
1883 budowa "Miasta Spichrzów" 
1906 5 grudnia, oddanie do użytku pierszej linii S-Bahn 
1906 otwarcie dworca głownego 
1911 otwarcie hamburskiego lotniska 
1912 15 lutego, po sześcu latach budowy, pierwsza linia U-Bahn "Barmbek"-"Rynek Ratuszowy" przekazana do ekspoatacji 
1920 rozpoczęcie budowy "Dzielnicy Kontorów" (słynna dzielnica w stylu ekspresjonistycznego klinkieru) 
 
Hamburg ma około 1,8 miliona, a hamburska aglomeracja składająca się z Hamburga i wszystkich bezpośrednio do niego przylegających miast, około 2,45 miliona mieszkańców. W hamburskiej metropolii mieszka około 4,3 miliona ludzi. Powierzchnia miasta wynosi około 755 km2, jego najdłuższa "średnica" 42 km, a długość granicy wokół miasta około 200 km. Hamburg posiada 7 tysięcy ulic o łącznej długości 4,1 tysięcy km. Pierwsza wzmianka o Hamburgu pochodzi z roku 810, a nazwy pierwszych ulic są z dwunastego wieku. Do Hamburga należą też trzy wyspy na Morzu Północnym. 
 
Hamburg jest największym miastem w UE, które nie jest stolicą 
 
HH na hamburskich numerach rejestracyjnych pojazdów pochodzi od Hansestadt Hamburg - miasto Hanzeatyckie Hamburg. 
 
Hamburg jest miastem z największą ilością mostów na świecie. Ma więcej mostów niż Wenecja, Londyn i Amsterdam mają ich razem, mianowicie 2463, i co roku przybywają nowe. 
 
Hamburg, Hongkong i Nowy Jork mają najwięcej konsulatów. Około stu każde z nich. 
 
HVV/Hamburger Verkehrsverbund/Hamburski Związek Komunikacyjny powstał w 1965 roku i był pierwszym tego typu związkiem na świecie, a należace do niego hamburskie metro jest jednym z najstarszych na świecie - powstało w latach 1907 (S-Bahn) i 1912 (U-Bahn). Metro jeździ aktualnie na 11 liniach, ma 171 przystanków, 270 km szyn, i przewozi dziennie milion pasażerów. Następna linia, U4, będzie oddana do użytku w 2011 roku. Poza tym jest w Hamburgu 6 linii obsługiwanych przez 20 promów i 649 linii autobusowych, przy czym należąca do związku HVV "Hamburger Hochbahn" obsługuje 120 linii z 1355 przystankami. 
 
autobusy linii 5 mają długość 25 metrów, a 50 tysięcy pasażerów dziennie jest europejskim rekordem. 
 
dlugość drog przeznaczonych wyłącznie do ruchu rowerowego przekracza w mieście 1700 km 
 
"FCS Alsterwasser", pływający po Alsterze, jest pierwszym na świecie komercyjnym statkiem używającym do napędu tak zwane ogniwo paliwowe ("FCS"-Fuel Cell Ship) 
 
wprawdzie jest Hamburg drugim co do wielkości portem w Europie, to jednak w zakładach związanych z lotnictwem a nie z gospodarką morską pracuje najwięcej, bo 30 tysięcy osób. 
 
lotnisko w Hamburgu powstało w 1911 roku i jest najstarszym w Niemczech. 
 
Hamburg jest obok Toulouse miastem gdzie są produkowane największe samoloty pasażerskie świata Airbus A380. Też A318,A319,A320 i A321 są montowane w Hamburgu. 
 
w Hamburgu znajduje się największy na świecie świat małych kolejek. Ponad 800 pociągów, 12 tysięcy wagonów na 12 km szyn, 200 tysięcy figur, 300 tysięcy świateł na powierzchni ponad 1000 m2 kosztowało do tej pory prawie 9 milionów euro. 
 
w największym na świecie museum morskim ("Internationales Maritimes Museum") zobaczyć można między innymi 36 tysięcy modeli statków na 16000 m2, 10 piętrach, i tysiące innych eksponatów z 3 tysięcy lat żeglugi. 
 
ulicę Reeperbahn w dzielnicy St.Pauli odwiedza rocznie 6 milionów turystów, a port 8 milionów, więcej niż słynną katedrę w Kolonii (6 milionów). Dla porównania, rocznie odwiedza Gdańsk (stan na rok 2007) 1,5 miliona osób. 
 
z wszystkich miast niemieckich w Hamburgu mówi się największą ilością języków. Ponad 150-cioma. 
 
w hamburskich szkołach przeciętnie połowa to dzieci obcokrajowców, a w niektórych szkołach ponad 90% uczniów to nie Niemcy. 
 
po hamburskich ulicach jeździ około miliona samochodów, a mimo to spośród 30 największych miast europejskich, przeciętna poruszania się pojazdów jest tu najwyższa. Do Hamburga można wjechać sześcioma federalnymi autostradami (siódma w budowie) i jeździć kilkoma miejskimi. 
 
mieszkaniec Hamburga mieszka na przeciętnie 30m², co jest rekordem światowym w wielkich miastach 
 
14% powierzchni miasta (ponad 100 km²) to lasy (4,4 tys ha), parki (3 tys ha) i inne tereny zielone. 
 
89% mieszkańów miasta mieszka nie dalej niż 300 od następnego parku. 
 
Wzdłuż hamburskich ulic rośnie 245 tys drzew. Do tego dochodzi 150 tys drzew w parkach publicznaych, 500 tys w prywatnych ogrodach i 300 tys w hamburskich lasach. 
W sumie 1,15 mil drzew przypadających na ok. 1,8 mil mieszkańców. 
 
W hamburskim porcie można zwiedzać największą na świecie łódź podwodną z konwencjonalnym napędem (nie atomowym). B-515 byłej marynarki wojennej ZSSR ma rozmiary: 90,2m/8,7m/14,7m i zwie się dzisiąj U-434. Od przyszęgo roku statek będzie cumował przy "Fischauktionshalle", St.Pauli/Altona. 
 
Góra "Hasselbrack", 116 m, jest najwyższym wzniesieniem miasta, które 6 m npm leży. 
 
hamburski udział w PKB (Produkcie Krajowym Brutto, angl. GDP, niem. PIB) Niemiec był w roku 2007 rzędu 89 miliardów euro. Dla porównania PKB całej Polski w roku 2006 wyniósł 213 miliardów euro. 
 
w centrum Hamburga znajduje się aktualnie 13 handlowych pasaży (galerii) a w całym mieście ponad 30 wielkich centr handlowych i domów towarowych. 
 
centrum Hamburga ma największe obroty handlowe w Europie. 
 
w Hamburgu mieszka najwięcej milionerów w Niemczech. 
 
Największymi obrotami z firm mającymi swoją siedzibę w Hamburgu szczyci się spożywczy koncern handlowy EDEKA - 38 miliardów € rocznie. Do ubiegłego roku do EDEKI należała znana też w Polsce sieć handlowa PLUS. 
Na drugiej pozycji SHELL, 35 mld €. 
 
Pozycje innych znanych hamburskich firm w tym hamburskim rankingu. 
4. Dom wysyłkowy Otto - 15,3 mld € 
5. Marquard & Bahls - 11,3 mld € 
6. maxingvest - 9 mld € 
10. Norddeutsche Affinerie (huta miedzi) - 6,5 mld € 
11. Hapag Lloyd - 6,2 mld € 
12. Airbus (zatrudnia 14 tys pracowników) - 5,8 mld € 
13. Beiersdorf (m.in. Nivea) - 5,5 mld € 
16. Lufthansa Technik (10 tys pracowników) - 3,6 mld € 
19. wydawnictwo Gruner + Jahr - 2,8 mld € 
24. Unilever - 2,8 mld € 
28. wydawnictwo Bauer Verlag - 1,8 mld € 
40. HHLA (port) - 1,2 mld € 
 
ponad 400 firm azjatyckich ma w Hamburgu swoje europejskie lub niemieckie oddziały. 
 
w Hamburgu jest zarejestrowanych ponad 400 firm chińskich. 
 
w Hamburgu jest ponad 2 tysiące restauracji, w tym około 150 chińskich. 
 
Hamburg jest jednym z największych na świecie ośrodków medialnych. Co druga gazeta i czasopismo w Niemczech wychodzą w Hamburgu, a wydawnictwo Gruner+Jahr jest największym w Europie (około 300 gazet i czasopism w ponad 20 krajach). Najbardziej znanymi hamburskimi tytułami są: "Der Spiegel", "Stern" i "Die Zeit". W Polsce wydają hamburskie Gruner+Jahr oraz wydawnictwo Bauer kilkadziesiąt gazet i czasopism o łącznym nakładzie ponad 60 milionów egzemplarzy, a Bauer jest największym wydawnictwem czasopism w Polsce. 
 
"Otto Versand" to największy dom wysyłkowy na świecie. 
 
"Matthiae-Mahlzeit" to najstarsza uczta na świecie, która od roku 1356 jest corocznie świętowana w Hamburgu. 
 
hamburski port powstał 7 maja 1189 roku, i z tej okazji w Hamburgu obchodzi się corocznie w maju jego urodziny ("Hafengeburtstag"). Jest to największy tego typu festyn na świecie, trwający 3 lub 4 dni, a bierze w nim udział przeciętnie milion mieszkańców miasta i turystów. 
 
Najstarszą szkołą w Hamburgu jest gimnazjum humanistyczne "Gelehrtenschule des Johanneums" założone w roku 1529. Do uczniów tej szkoły należeli m.in. reżyser Wolfgang Petersen ("Okręt"/"Das Boot"), architekt Gottfried Semper (Semper Opera Drezno, Burgtheater Wiedeń), pisarz Walter Jens, czy laureaci nagrody Nobla Gustav Hertz i Gerhard Herzberg. 
 
W Hamburgu mieści się 31 universytetów i innych szkół wyższych. 
 
Dynamit został wynaleziony w Hamburgu. Alfred Nobel wynalazł go w 1866 roku w swoich zakładach w Geesthacht, obecnie leżące poza granicami miasta, wówczas należące do Hamburga. 
 
W latach 1806-1814 Hamburg należał do Cesarstwa Francuskiego, a wiele dzielnic obecnego miasta między 1640 i 1864 do Danii. Stare slupy graniczne stoją do chwili obecnej, i można je np. przy skrzyżowaniu ulic Reeperbahn/Große Freiheit znaleźć. Od 1864 do 1866 roku obecna hamburska dzielnica Altona i cały Holsztyn należeli do Austrii. 
 
Podcza nalotów alianckich w 1943 roku spadło na Hamburg 1,7 mln bomb i zginęło ok 40-50 tys. osób, prawie wyłącznie w dzielnicach robotniczych. Jedna trzecia budynków została kompletnie zniszczona, a 80% uszkodzonych. 
 
W Hamburgu znajduje się ponad 100 muzeów, 23 teatry i ponad 150 klubów muzycznych i dyskotek. 
 
"Passage-Kino" otwarte w 1913 roku przy ulicy Mönckebergstrasse jest najstarszym kinen w Hamburgu działającym bez przerwy do dzisiaj. 
 
W kinie "Cinemaxx" przy stacji S-Bahn Dammtor, którego największa sala 969 miejsc posiada, miały miejsca premiery filmowe z takimi gwiazdami ekranu jak Jodie Foster, Tom Cruise, Nicole Kidman czy Kevin Costner. 
 
"Studio Hamburg", z własnymi studiami w Hamburgu, Berlinie i Babelsbergu, jest najbardziej znaczącym centrum filmowym i TV w Niemczech. 
 
W Hamburgu urodzili się m.in. Karl Lagerfeld i Jil Sander, znane nazwiska ze świata mody. Lagerfeld jest obecnie szefen domu Chanel. 
 
Każdego roku ma miejsce w Hamburgu tzw. "Schlagermove", festiwal szlagieru, czyli pochód muzyki i mody lat siedemdziesiątych w którym zawsze bierze udział ponad 500 tysięcy fanów tej epoki. 
 
Do 9 mln gości odwiedza corocznie "Hamburger Dom" / "Wesołe Miasteczko", i to już od 1893 roku, na 14 hektarowym placu "Heiligengeistfeld". 
 
mimo że do morza Północnego jest ponad 130 km, do hamburskiego portu mogą wchodzić nawet największe statki świata. 
 
Suchy dok firmy "Blohm & Voss" jest największym w Europie (351m dł, 59m szer). Największe tam remontowane statki były: "Sovereign Maersk" (347m dł, 42,8m szer) i "Freedom of the Seas" (339m dł, 56m szer) wzlędnie wg. tonażu: "Queen Mary 2" (66.000 ton, 345,03m dł, 41,08m szer). 
 
w hamburskim porcie przeładowywuje się najwięcej dywanów na świecie. 
 
najstarsza pracująca latarnia morska na świecie stoi od 1310 roku na hamburskiej wyspie Neuwerk. Jest ona jednocześnie najstarszym zabytkiem miasta. 
 
pierwszy ogród zoologiczny bez klatek, "Tierpark Hagenbeck", powstał w 1907 roku w Hamburgu. 
 
w hamburskiej dzielnicy Ohlsdorf mieści się największy cmentarz na świecie ulokowany w parku. 
 
największa huta miedzi w Europie mieści się w Hamburgu 
 
nowa hamburska dzielnica "Hafencity" to aktualnie największy blac budowy w Europie; 155 ha. 
 
w Hamburgu mieści się Międzynarodowy Sąd Morski, instytucja ONZ. 
 
kościół St.-Nikolai był w latach 1874-76 roku najwyższą budowlą na świecie. Obecnie jest to dziesiąta co do wysokości wieża kościelna na świecie; 147,3m. Dla porównania wieża kościoła Mariackiego w Krakowie ma 80m, a w Gdańsku 82m. 
 
hamburski ratusz jest najwyższy w Europie; 112 m. Posiada on więcej komnat i pomieszczeń niż Buckingham Palace w Londynie. 
 
w Hamburgu jest zakaz budowania budynków wyższych niż 110 m. 
 
Hamburg należy do dziesięciu najważniejsszych na świecie centr kongresowych. Hamburg jest też miastem Targów i Wystaw (powierzchnia terenów targowych porównywalna z Poznaniem), i odbywa się tu corocznie 40 targów. 
 
Hamburg zajmuje aktualnie 10 pozycję w Europie jako najczęściej odwiedzane miasto przez turystów. 
 
praprababcią Henryka Sienkiewicza była Constance/Konstancja Jauch, która pochodziła ze starej, nobliwej hamburskiej rodziny Jauch. Guenther Jauch, jeden z najbardziej znanych obecnie niemieckich dziennikarzy TV, też jest potomkiem tej kupieckiej rodziny. 
 
Hamburg jest najbardziej sportowym miastem w Niemczech, posiada też największą ilość pierwszoligowych drużyn z wszystkich niemieckich miast, a w mieście uprawiane są 173 dyscypliny sportowe. Hamburg Sea Devils byli ostatnim mistrzem NFL Europa, a Hamburger SV wygrywał dwukrotnie europejskie puchary w piłce nożnej. 
W Hamburgu odbywają się corocznie m.in. następujące imprezy: 
- ATP Masters Series w tenisie (do ub. roku) 
- Hamburg Maraton 
- Hamburg Triathlon, Puchar Świata 
- UCI ProTour w kolarstwie 
- Final4, finałowy turniej Pucharu Niemiec w piłce ręcznej 
- Top4, finałowy turniej Pucharu Niemiec w koszykówce 
 
Hamburg był zawsze bardzo muzykalny i tacy znani muzycy i kompozytorzy się w Hamburgu urodzili, pracowali lub mieszkali: 
Johannes Brahms, Georg F.Haendel, Gustav Mahler, Georg P. Telemann, Carl P.E.Bach, Felix Mendelssohn-Bartholdy, Piotr Czajkowski. Pierwszą operę otwarto w Hamburgu w 1678 roku a mieściła się ona obok gmachu obecnej opery państwowej. Posiadała ona już wówczas widownię na ponad 2 tysiące osób. 
 
Hamburg ma aktualnie trzy duże teatry musicalowe (2 miliony widzów rocznie, czwarty teatr wkrótce) i kilka mniejszych, a najbardziej znane stałe musicale które były lub aktualnie są tutaj wystawiane to: Cats (1986-2001, 6,3 milionów widzów), Phantom Of The Opera (1989-2001, 7 milionów widzów), Buddy Holly, Dirty Dancing (2006-dzisiaj), Lion King (2001-dzisiaj), Mamma Mia (2002-2007), Titanic, Grease, Mozart, Dance of the Vampires. W Hamburgu znajdują się też dwie szkoły musicalowe oraz siedziba firmy "Stage Entertainment GmbH" która produkuje praktycznie wszystkie musicale w Niemczech. 
 
Od 11 września 2008 roku mają swój plac w Hamburgu Beatelsi, którzy tu swoją miedzynarodową karierę zaczęli. 
Klub "Indra" w którym po raz pierwszy wystąpili jest otwarty i aktywny do dzisiaj. 
W byłym klubie "Top Ten"/Reeperbahn zadebiutował m.in, po raz pierwszy poza granicami Wielkiej Brytanii Elton John. 
 
W Color Line Arenie otwartej w 2002 roku i mieszczącej do 16 tysięcy widzów wystąpili już m.in: A-ha, Anastacia, Andre Rieu, Backstreet Boys, Bee Gees, Beyonce, Billy Joel, Bob Dylan, Bon Jovi, Britney Spears, Bryan Adams, Bruce Springsteen, Celine Dion, Cher, Christina Aguilera, Chuck Berry, David Bowie, David Garrett, Depeche Mode, Destiny's Child, Dionne Warwick, DJ Bobo, Eagles, Elton John, Emmylou Harris, Eric Clapton, Eros Ramazotti, Foo Fighters, Foreigner, Franz Ferdinand, Fugees, George Michael, Gwen Stefani, Hayley Westenra, Hot Chocolate, Ike Turner, Harry Belafonte, Il Divo, James Blunt, Jamiroquai, Joe Cocker, Justin Timberlake, Kim Wilde, Kylie Minogue, Lenny Kravitz, Lionel Richie, Manowar, Mariah Carey, Mark Knopfler, Marylin Manson, Meat Loaf, Metallica, Michael Buble, Mike Oldfield, Morrissey, Natalie Cole, Neil Diamond, Nena, Nickelback, Nightwish, Oasis, Paul Anka, Peter Gabriel, Phil Collins, Pink, Placebo, Radiohead, Roger Waters, Queen+Paul Rogers, Rammstein, Red Hot Chilli Peppers, R.E.M., Reamonn, Robin Gibb, Rod Steward, Ronan Keating, Santana, Shania Twain, Shakira, Simply Red, Simple Minds, Smashing Pumpkins, Smokie, Snoop Dogg, Suzi Quatro, Sting, Sweet, Take That, Tarkan, The Corrs, The Cure, Tina Turner, Tokio Hotel, Tom Jones, Udo Jürgens, US 5, Usher, Whitney Houston. Niektórzy wielokrotnie. 
W ciągu tych sześciu lat miało tam miejsce już ponad 800 imprez różnego rodzaju. 
 
Inne hamburskie sceny gościły m.in. 
 
"Fabryka"/"Fabrik" w Altonie: 
AC/DC, Eric Burdon, Chris de Burgh, Miles Davis, Candy Dulfer, Gil Evans, Dizzy Gillespie, Herbie Hancock, Rickie Lee Jones, B.B. King, Kris Kristofferson, Meat Loaf, Mikis Theodorakis, Miriam Makeba, Sergio Mendes, Al Di Meola, Meredith Monk, Gary Moore, Georges Moustaki, Nazareth, Nirwana, Osibisa, Nina Simone, Al Stewart, Uriah Heep, Ten Years After, Suzanne Vega, Wishbone Ash. 
 
"CCH", "Markthalle", "Laeiszhalle(Musikhalle)", "Alsterdorfer Sporthalle", "Docks", "Kampnagel", "Große Freiheit 36": 
ABBA, Al Jarreau, Al Stewart, Art Garfunkel, David Bowie, Blondie, Rolling Stones, Dixie Chicks, Celine Dion, Chris de Burgh, Ike&Tina Turner, Jean Michel Jarre, Chris Rea, Count Basie, Dire Straits, Maria Callas, Joe Cocker, Phil Collins, Police, Deep Purple, Elton John, Bryan Ferry, Frank Sinatra, Scorpions, Genesis, Jethro Tull, Led Zeppelin, Pink Floyd, Procol Harum, Ten Years After, Metallica, Santana, Sting, Tom Jones, Tori Amos, Tina Turner, Joan Baez, Liza Minelli, Paul McCartney, Stevie Wonder, Suzanne Vega, Reba McEntire, Roxy Music, Manfred Mann, Bob Marley, Osibisa, Penelope Houston, Prince, Queen, Lou Reed, Bruce Springsteen, Trisha Yearwood, U2, Yes, Frank Zappa. 
 
Open-Air-Sceny (Stadtpark, Volkspark): 
Paul McCartney, The Eagles, Rolling Stones, The Who, Johnny Cash, Donovan, James Brown, King Crimson, Bruce Springsteen, Deep Purple, Tori Amos, Paul Simon, Supertramp, B.B.King, Ringo Starr, Police, Chicago. 
 
"Star-Club" 1962-1969: 
Manfred Mann, Ray Charles, Equals, Rory Storm & The Hurricanes, Tony Sheridan, Tremeloes, Nice, Eric Burdon, Everly Brothers, KingSize Taylor & The Dominoes, Chubby Checker, Lee Curtis, Small Faces, Spencer Davis Group, Spooky Tooth, Cream, Georgie Fame, Vanilla Fudge, Gene Vincent, The Searchers, Jerry Lee Lewis, Little Eva, Little Richard, Love Affair, Brenda Lee, Yes, Dave Dee, Dozy Beaky, Mick & Tich, The Undertakers, Gerry & The Pacemakers, Jimi Hendrix, Donovan, Zodiacs, Soft Machine, T-Rex, Bill Haley, The Who, Chuck Berry, Fats Domino, Black Sabbath, Move, Bo Diddley, Rory Gallagher, Rattles, The Jets, The (Liverpool) Roadrunners, The Jaguars, i The Beatles oczywiście. 
 
M.in. The Beatles, Santana, Deep Purple, Rolling Stones wystąpili w nieistniejącej już dzisial "Ernst-Merck-Halle" na obecnych terenach targowych. 
 
Związek z Hamburgiem m.in. mają: 
 
* pszczółka Maja - pisarz Waldemar Bonsels urodzony w Hamburgu-Ahrensburg 
 
* marsz weselny Mendelssohna - Felix Mendelssohn-Bartholdy, kompozytor urodzony w Hamburgu 
 
* krem NIVEA - firmy Beiersdorf AG, Hamburg 
 
* wieniec adwentowy - wymyślił go Johann Hinrich Wichern w Hamburgu 
 
* kalendarz adwentowy - wyszedł po raz pierwszy w Hamburgu 
 
* jednostka częstotliwości "Hz" - Heinrich Hertz, fizyk, urodzony w Hamburgu 
 
* hamburgery oczywiście 
 
 
 

 
 
Co na tym zdjęciu widać ... 
 
a - założone w 1911 roku hamburskie lotnisko jest najstarszym na świecie jeśli chodzi o połączenia liniowe. Lotnisko jest oddalone od centrum miasta o 9 km i od ub. roku podłączone do sieci metra 
b - stadion tenisowy gdzie w 1993 roku miał miejsce zamach na Monikę Seles 
c - tradycyjna dzielnica konsulatów 
d - sztucznie w 1124 roku spiętrzone jezioro Alster 
e - Alster dzielą dwa mosty - Lombardsbrücke/1865 i Kennedybrücke/1963. Wcześniej w tym miejscu była grobla z ok. 1620 roku 
f - chiński ogród Yuyuan i kopia słynnej szanghajskiej herbaciarni 
g - tu stała kiedyś pierwsza poza Włochami opera w Europie 
h - w tym parkingu kręcono pogoń samochodową z 007 "Jutro nie umiera nigdy" 
i - dzielnica kontorów 
j - siedziba wydawnictwa "Der Spiegel" 
k - tu się urodził Johannes Brahms a jeszcze bardziej w lewo Felix Mendelssohn-Bartholdy, ten od marsza weselnego 
l - dzielnica uniwersytecka 
m - tu w byłym Akustik-Studio miały miejsce pierwsze nagrania studyjne Beatlesów w historii 
n - 26 czerwca 1966 odbył się tutaj ostatni koncert Beatlesów w Europie 
o - hamburski ratusz, najwyższy w Europie, ma więcej pomieszczeń niż Buckingham Palace w Londynie 
p - trudno w to uwierzyć ale to właściwie wyspa podobnie jak leżąca zaraz obok i wspomniana piśmiennie już w XII wieku była wyspa Cremon 
q - tu mieści się siedziba firmy Beiersdorf, tej od kremu Nivea i taśm Tesa 
r - żółta krecha wzdłuż ulicy Neuer Wall, obecnie jednej z najbardziej eleganckich ulic w Europie, dzieli miasto na Nowe i Stare "Neustadt/Altstadt" i to już od 1160-go roku. Nowe Miasto (powyżej) wcale więc nie jest takie nowe 
s - "Vier Jahreszeiten/Cztery Pory Roku" to jeden z najbardziej znanych hoteli na świecie 
t - park "Planten un Blomen" z ogrodem japońskim i słynnymi organami wodnymi 
u - tu m.in. mieszkał Mohammed Atta, jeden z pilotów zamachów z 11-go sierpnia 2001 na WTC w Nowym Jorku 
v - kościół St.Petri z 1418-go roku 
w - hamburski dworzec z 1906-go roku, obsługuje około 450 tysięcy pasażerów dziennie (tyle co cały Gdańsk) co jest niemieckim rekordem 
x - siedziba wydawnictwa Bauer, drugiego co do wielkości w Polsce, m.in. interia.pl im radio RMF FM 
y - Ahrensburg gdzie żyła i psociła pszczółka Maja! 
z - Poppenbüttel, siedziba grupy ECE, właścicieli m.in Galerii Bałtyckiej w Gdańsku, Galerii Łódzkiej, Dominikańskiej we Wrocławiu czy Krakowskiej